Żeby była jasność: nie sądziłam, że jeszcze jestem w stanie tak przeżywać młodzieżówki.
Słyszałam wcześniej o "Perfectly Wrong" i zdecydowałam się podjąć tej lektury. Spróbować się trochę cofnąć w czasie, kiedy to czytałam na wattpadzie codziennie coś innego. Jeśli nie wiecie, to właśnie z wattpada "Perfectly Wrong" pochodzi i między innymi trzy miliony odsłon na tej platformie pozwoliły autorce przenieść się na papier...
Dzisiaj chciałabym Wam na gorąco opowiedzieć o moich uczuciach względem tej powieści. Skończyłam ją w ciągu kilku godzin, pochłonięta wszystkim tym, co tam się stało. Nawet nie zauważyłam, kiedy dotarłam do epilogu... I nagle to był już koniec.
Tak po prostu.
OPIS POCHODZI OD WYDAWCY
Niektórych książek się po prostu nie da odłożyć na bok i "Perfectly Wrong" jest właśnie jedną z takich książek.
Niezależnie od tego, czy jakąś sytuacje byłam w stanie mniej lub bardziej przewidzieć, szalały we mnie pewne emocje, o których ciężko opowiedzieć... Ta historia była wyważona i dynamiczna jednocześnie, nie było czasu żeby się od niej odciąć. Słodko-gorzka relacja Adama i Maley jest wręcz uzależniająca i to na pewno dosyć nietypowy duet... Oboje się wręcz nienawidzą, a te niewinne zaczepki, przytyki, wyzwiska i spojrzenia sprawiały, że od razu ich więź wydawała się taka autentyczna. Pędziłam z tymi rozdziałami jak szalona, bo wyczekiwałam tylko ich kolejnego treningu na lodzie. Nie mogłam się przestać uśmiechać kiedy tak sobie skakali do gardeł, bo miałam przeczucie, do czego to może doprowadzić, W końcu kto się czubi...-
Do tego relacja ich matek... To również ciekawy wątek, za którym skrywa się dużo więcej niż mogłoby się wydawać. Jak tu siebie nawzajem nienawidzić, kiedy wasze rodziny łączy tak silna więź?
No właśnie... To jednak możliwe.
Śledziłam zmiany bohaterów jak oczarowana. W głowie miałam masę komentarzy typu "No dawaj, Farrow, zrób coś, powiedz jej" albo "Maley, otwórz oczy!". Kiedy buduje się taką relację z fikcyjnymi bohaterami, to znaczy ona naprawdę wiele. Stało się to przypadkiem, a teraz za nimi po prostu tęsknię.
Poczułam się jakaś młodsza, miałam wrażenie, że ja tam jestem i że mogę ich z bardzo bliska poobserwować. Było tak wiele spraw, które oboje w sobie skrywali... A ja to wiedziałam i czułam się przez to wyjątkowo. Byli tak barwni, tak dobrze napisani, że nie dało się ich nie lubić.
Ich historia mnie rozbawiła, wzruszyła, momentami zdarzyło się nawet, że czułam żal. Ostatecznie jednak byłam pewna, że będzie to po prostu książka, którą będę sobie miło wspominać, o której szybko zapomnę. A potem autorka daje mi t a k i e zakończenie i aż odbiera mi oddech.
Patrzę pusto na te kartki i nie wiem, co siedzi mi w głowie. Przecież można zinterpretować taki koniec różnie... a ja mimo wszystko odczuwam coś na wzór pustki. I tak sobie myślę: czując się bezpiecznie i lekko w tej krótkiej i prostej opowieści nigdy nie spodziewałabym się, że aż tak mnie to dotknie. Nie byłam na to gotowa i nie sądziłam, że ja mogę się tak czuć.
I właśnie dzięki "Perfectly Wrong" odkryłam na nowo tę część siebie, o której zapomniałam. Uczucia, które towarzyszyły mi zawsze przy dobrych książkach tego typu, nagle we mnie uderzyły. Miało być niezobowiązująco, a ja znów się przywiązałam...
Zarwałam dla Adama i Maley całą noc. I niczego nie żałuję.
Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz