"Człowiek nic nie osiągnie, jeśli na dobre zatraci się w szaleństwie".
Na wstępie bardzo chciałabym podziękować Wydawnictwu Novae Res za szansę zrecenzowania "W blasku zorzy". W tym poście opowiem Wam, co takiego w tej książce przykuło moją uwagę, nad czym (moim zdaniem) można było popracować i jak finał sprostał moim oczekiwaniom. Zapraszam!
"Ile jesteś w stanie poświęcić dla miłości?
Gwen pisze bestsellerowe romanse, ale wcale nie wierzy w miłość. I chociaż przylgnęła do niej łatka skandalistki i wyrachowanej celebrytki, ona pragnie tylko jednego – spokoju. Przytłoczona nadmiarem obowiązków, postanawia w końcu spełnić swoje dziecięce marzenie i zobaczyć na własne oczy zorzę polarną. Niestety, jej pobyt w Norwegii zaczyna się w najgorszy z możliwych sposobów: dziewczyna zostaje napadnięta i okradziona. Nawet fakt, że z opresji ratuje ją tajemniczy przystojniak, nie poprawia sytuacji. Mężczyzna okazuje się bowiem gburem, jakich mało, i chce skutecznie pozbyć się nieznajomej. A jednak to przypadkowe spotkanie zwiąże ich ze sobą na dłużej, niż mogliby podejrzewać.
Czy los szykuje dla nich szczęśliwe zakończenie?"
POWYŻSZY OPIS POCHODZI OD WYDAWCY
Z tą książką sprawa jest taka, że ciężko jest wejść w akcję, ale kiedy już zaczniesz czytać, naprawdę trudno jest ją porzucić.
To dziwne, bo ze względu na to, że powieść nie była mocno wyjątkowa ani specjalnie wybitna, sprawiła mi przyjemność. Wielu czytelników ma problem z sięganiem po polskich autorów, warto jednak zauważyć, że tutaj Anna Szafrańska poradziła sobie z kluczowym wątkiem całkiem nieźle.
Kiedy po raz pierwszy czytałam opis "W blasku zorzy", to właśnie idea rodziny królewskiej wydała mi się taka interesująca. Z jednej strony mamy autorkę książek, o której mówią... niezbyt miłe rzeczy, a z drugiej - arystokratę, następcę tronu. Mieliśmy już do czynienia z podobnymi parami, a jednak ta relacja wciąga mimo wszystko. Takie relacje właśnie lubimy jako czytelnicy.
Miałam początkowo problem do Christophera, który wydawał się być kreowany na typowego gbura, w którym z czasem odbiorcy mieli się zakochać, do którego mieli poczuć sympatię. Momentami reagował aż za mocno, zbyt sztucznie, ale jego postać w którymś momencie stała się bardziej możliwa do polubienia. Co do Gwen - ciężko jest jej zarzucić to samo, uważam że ci bohaterowie pod tym względem mocno się różnili. Popełniała błędy, oczywiście, ale to były trochę odmienne sytuacje. Kiedy czyta się tę książkę, ma się wrażenie że to właśnie Gwen jest jednak tą główną narratorką, dlatego jej łatwiej jest wybaczać potencjalne błędy. Są to zazwyczaj sytuacje dużo mniejszej wagi, w końcu on jest głową państwa, a ona... gościem w jego pałacu.
Chciałam również poruszyć sprawę burzliwości związku tej dwójki - "W blasku zorzy" to pierwszy tom (serii?), dlatego można było przeczuwać, że nie skończy się jednoznacznym happy endem, a jednak bohaterowie to się rozchodzili, to schodzili na nowo. Można było wyczuć, czy spotkają się ponownie, czy też tym razem miną się w drodze do siebie... Ciężko więc powiedzieć o czym miałaby być kontynuacja - może będą grali w niej role drugoplanowe, a może pojawi się tylko wspomnienie o nich. W każdym razie, dla mnie wystarcza ta wersja. Jest satysfakcjonująca i właśnie do tego miałam nadzieję, że będzie podążać akcja.
Dlatego "W blasku zorzy" to powieść, której warto dać szansę. Ma w sobie kilka ciekawych wątków, no ale ja zostanę przy swoim ulubionym - przy rodzinie królewskiej i wszystkich sprawach, które jej dotyczyły. Z zaciekawieniem czytałam o historii rodziny Christophera, o władzy i jej konsekwencjach. Tutaj nie ma wiele do zarzucenia - myślę że właśnie to sprawia, że książka Anny Szafrańskiej w jakimś stopniu wyróżnia się z tłumu. W końcu ja również ją zauważyłam!
No i ta nasza para... Christopher i Gwen... cóż, na pewno jest pomiędzy nimi chemia... Czy mogą przetrwać tę próbę?
Kiedy ma się taką władzę, należy wybierać mądrze...
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz