"Masz mnie".
Jako osoba, która zaczynała swoją przygodę z pisaniem i z czytaniem od Wattpada, mogę śmiało stwierdzić, że nawet bez podpowiedzi że to właśnie stamtąd pochodzi ta historia, domyśliłabym się.
Szybka akcja, bardzo mało opisów, kilka nierealnych albo przekombinowanych spraw... No i główny wątek - fake dating - poprowadzony w ten, a nie inny sposób.
Chciałam przeczytać "You got me" właśnie ze względu na ten wątek. Lubię go i zawsze sprawia mi przyjemność czytanie książek o takim motywie, pomyślałam więc; czemu nie? Nie znałam wcześniej autorki, nie czytałam też tego na Wattpadzie (w ogóle nie wiedziałam, że to Wattpadowa premiera dopóki nie zaczęli wyświetlać mi się recenzenci i patroni tej książki).
Od pierwszych stron jednak dało się wyczuć ten klimat. Opowiadania z tej platformy są do siebie dosyć podobne, nieco schematyczne i mają na celu to samo - opowiedzieć naprędce fajną historię, ale tak, żeby nikogo nie zanudzić i nie stracić przy tym wyświetleń. Cały plan Elliota zostaje nam przedstawiony na pierwszych czterech kartkach, a jego udawany chłopak pojawia się niedługo potem. Bez żadnych pytań, bez wątpliwości. "Bo ma nudne życie".
Następnie mamy niewinny flirt, znów kilka stereotypowych sytuacji z życia licealisty - imprezy, alkohol i słynna gra w butelkę. Nie dochodzimy nawet do 80 strony kiedy między bohaterami dochodzi do dosyć intensywnych zbliżeń, na oczach ludzi, bez wcześniejszego uzgodnienia czy tak zwanej "gry wstępnej". Ma się przecież wrażenie, że skoro dwójka młodych ludzi udaje związek, to na pewno zacznie się od "małych kroczków", może później zrodzi się coś więcej... ale nie. Pamiętajmy, że to Wattpad.
Ciężko było przez to brnąć, bo nie tylko relacja Elliota i Nicholasa była odrealniona, ale również dialogi. Kiedy książkę pisze młody autor, myśli się, że zna język jakim posługuje się młodzież, że wie jak rozmawia w towarzystwie. Tymczasem fundamentem rozmów w "You got me" są podteksty seksualne (np. "Znajdźcie sobie jakiś pokój" - w sytuacji kiedy przyjaciółka Elliota widzi, jak ten całuje się z Nicholasem) czy rzucanie do siebie wyzwiskami albo generalnie przekleństwami. A potem wielki śmiech, bo na "a jakieś magiczne słowo?" ktoś odpowiedział "spierd!laj".
Ale chyba najbardziej dokuczało mi to, że pomimo różnicy dwóch lat (16 i 18), Elliot (18) używał w stosunku do Nicholasa przymiotnika "dzieciak", co, w perspektywie tego co między nimi było, jest lekko nie na miejscu. Tę niezręczność możecie jednak uznać za mój osobisty problem do narracji Elliota. :P
Jak już wspominałam - ja wiem, czym kieruje się Wattpad. Wiem, co trzeba robić by przyciągnąć czytelnika, co ludzi stamtąd satysfakcjonuje kiedy czytają konkretną historię późną nocą pod kołdrą. Dla nich może to być coś wspaniałego, albo coś do przeczytania i zapomnienia. Dla mnie jest to historia na jeden wieczór, tak jak wszystko co niegdyś lubiłam na Wattpadzie. Na czymś takim ja się wychowywałam, coś takiego sama pisałam.
Życzę autorce wszystkiego najlepszego i mam wielką nadzieję, że dalej będzie się doskonalić. Cieszę się, że ma fanów, którzy w nią wierzą.
"You got me" miało ciekawą historię do opowiedzenia i choć każdy może przyjąć ten fakt inaczej, to trzeba przyznać - stworzenie czegoś samemu od zera zawsze jest trudne i pracochłonne. Wielki ukłon za to, że autorka spełniła swoje marzenie.
Jeśli znacie "You got me", zapraszam do podzielenia się opinią na Instagramie albo tutaj!
Pozdrawiam <3
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz