Przejdź do głównej zawartości

"All that's left in the world" - czyli apokalipsa, której brakowało na mojej półce

 

"Przekonywali jedynie, że mamy żyć, jakby nic się nie działo. Że mamy wrócić do normalności".


Dzień dobry! Pora na apokalipsę...

Dziś przychodzę do Was z tytułem od Wydawnictwa Must Read, z "All that's left in the world. To, co zostaje po końcu świata" i szczerze mówiąc, naprawdę będzie o czym dyskutować! 

Wydawało mi się właśnie, że obecnie powstaje dużo mniej książek z taką wizją świata z jaką zetknęłam się w ATLITW. A wielka szkoda, bo przecież z tego tematu można czerpać i czerpać, a dla nas - dla czytelników którzy zetknęli się już z czymś w rodzaju supergrypy - byłoby to bardziej realistyczne. 

Bo to nie jest książka o żywych trupach. 

To książka o tym, co się dzieje kiedy wirus już zrobi swoje. O tym, co się dzieje z tymi, którzy pozostali... 










"Urzekająca, poruszająca, zapadająca w pamięć i serce historia na nasze czasy.

Kiedy Andrew staje pod domem Jamie’ego, jest ranny, głodny i nie ma nic do stracenia. Śmiercionośny wirus wybił większość ludzkiej populacji, wliczając ich najbliższych. Obaj chłopcy mają świadomość, że zdesperowany człowiek może się posunąć do najgorszej zbrodni, więc dlaczego akurat oni potrafią zaufać sobie nawzajem?

Kiedy bohaterowie ruszają w poszukiwaniu śladów cywilizacji, każdy z nich posiada głęboko skrywane tajemnice. Aby pokonać trudną drogę, będą musieli zmierzyć się nie tylko ze strachem, sekretami i konsekwencjami własnych działań, ale przede wszystkim stawić czoło prawdzie. Co pozostaje, kiedy jesteśmy zdani tylko na siebie? Jak walczyć o przyszłość, kiedy każdy dzień jest wyzwaniem?

W świecie spustoszonym przez wirusa pewne jest tylko jedno – że coś do siebie czują".

OPIS POCHODZI OD WYDAWCY






Wiecie z czym najbardziej się zgadzam w związku z ATLITW? Z tym, że to historia "na nasze czasy". 

Autor zaznaczył, że początkowo nie miały pojawić się wspomnienia o covidzie, ale w końcu uznał, że wszyscy byliśmy w jakiś sposób dotknięci tym problemem, dlatego ostatecznie pojawiły się o nim zmianki. To, co dzieje się w tej książce, jest już po. 

Supergrypa zaatakowała świat i odebrała ludziom rodziny. Miasta są zniszczone, na ulicach leżą martwi ludzie, każdy walczy o życie... cóż, walczą ci, którzy pozostali. 

Jamie i Andrew spotykają się przypadkiem, ale oboje są jednymi z nielicznych którzy przetrwali. Ciężko budować więzi w apokaliptycznym świecie gdzie nikt sobie nie ufa... A jednak ta dwójka się odnalazła. 

Klimat ATLITW jest niesamowity. 

Nie trzeba chodzących żywych trupów żaby zrozumieć wagę sytuacji z jaką mierzy się ten duet. To, co oboje musieli zrobić żeby ratować siebie, pokazuje tylko, jak niewiele trzeba żeby podzielić społeczeństwo, nawet to zdziesiątkowane. 

Ta choroba wydaje się tak boleśnie znajoma znajoma, a wizja pustych sklepów, braku prądu, zasięgu i ciągłej ucieczki, realna. I to jest w tej książce najlepsze i najgorsze zarazem. Podróżując z Andrew i Jamiem poznajemy różnych ludzi - nie zawsze dobrych  - i miejsca, o jakich ciężko sobie pomyśleć. To, co pozostało to zaledwie szczątki świata, który znali... 

Ale oboje ciągle podążają przez niebezpieczne drogi, zawsze do jakiegoś celu z nadzieją, że pomoc nadejdzie. Bo nadzieja w tych czasach jest im potrzebna jak nigdy dotąd.

Uwielbiałam ich relację, a szczególnie postać Andrew - ironicznego żartownisia, który zawsze miał jakiś kawał pod ręką. Młody ocalały dzieciak, kompletnie sam na świecie, chwytający się czego może byleby odkupić swoje winy... No i Jamie, który od dłuższego czasu żył sam, zamknięty i przestraszony. Spotkanie tej dwójki doprowadzi do nieuniknionych wyrzeczeń z każdej ze stron. I do wielu poświęceń.

Przez większość książki rozgrywało się to powoli, ale im bliżej końca, im większa szansa że może im się nie udać, tym bardziej się do siebie przywiązywali. Może w tym, że tragedia łączy ludzi, jest trochę prawdy?

Wiecie, brakowało mi na półce takiej książki i nie mogę przeżyć tego, że tak mało jest czegoś na wzór ATLITW. Szczególnie w kategorii młodzieżowej. 

Czerpałam z tej książki ile mogłam, to wydawało się takie odległe i tak bliskie jednocześnie... Przerażające, ale i pouczające. Łatwo było zaangażować się w wydarzenia tej historii i miałam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Że ta dwójka w końcu znajdzie sobie miejsce, a świat wyzdrowieje. 

Jestem przekonana, że szybko nie nadarzy się okazja żebym mogła jeszcze coś takiego przeczytać. Wielka szkoda, bo to było ciekawe doświadczenie... 

Dziękuję Wydawnictwu Must Read za współpracę nad tym tytułem, bawiłam się wyśmienicie! 

A wy, jeśli jesteście fanami klimatów apokliptycznych, koniecznie sięgnijcie po ten tytuł. Na pewno jest to coś, na co warto zwrócić uwagę i posiadać na swojej półce! 


Wszystkiego dobrego <3 








- Dominika 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".