"Pamiętam te dni, kiedy marzyłam tylko o tym, żeby czas zastygł, uwięził nas w sobie jak w szklanej kuli, którą stawia się na kominku w święta. W naszej kuli zamiast śniegu padałby deszcz, a zamiast bożonarodzeniowej chatki z piernika byłby otoczony lasem Domek z Drewna i Szkła".
Martę Bijan poznałam po raz pierwszy od strony muzycznej. Pamiętam siebie kiedy śpiewałam jej piosenki w domu, w wieku piętnastu lat. A teraz miałam zaszczyt przeczytać jej powieść, pięć lat później, wciąż oczarowana jej artyzmem.
Tradycyjnie przedstawię Wam opis od wydawcy, a następnie przejdziemy do ostatecznej wersji mojej recenzji "Muchomorów w cukrze". Skoro już udało mi się mniej więcej pozbierać myśli, przejdźmy do rzeczy...
"Fio, Wenus, Hanna, Kostek i Robin nie mogą doczekać się pierwszych wspólnych wakacji w Domku z Drewna i Szkła. Właścicielem tego miejsca jest Adam, przyrodni brat Kostka. Chłopak jest tajemniczy, sprawia też wrażenie oderwanego od rzeczywistości.
Dom w środku lasu, otoczony górami, pełen książek, za to pozbawiony zasięgu, wydaje się być idyllą, w której można odciąć się od problemów. Niestety, z czasem okazuje się, że nic nie jest tu takie, jak być powinno. Wszystko zaczyna wymykać się spod kontroli, a pytanie – co kieruje Adamem? – nie daje jasnych odpowiedzi. Bez dostępu do świata, pośrodku niczego, nie wiedzą już, komu można zaufać".
Nazwać tę książkę odkryciem tego półrocza to za mało.
Wyobraźcie sobie powieść, w której dostajecie pięciu charakterystycznych, ciekawych bohaterów, pełną napięcia i niepokoju akcję podążającą w idealnym tempie, klimatyczny domek w lesie i wizję tragedii wiszącą nad paczką przyjaciół. Marta Bijan funduje nam właśnie coś takiego, a nawet więcej.
Pierwsze strony "Muchomorów w cukrze" są niepozorne: Fio i jej przyjaciele napisali maturę i postanawiają spędzić wspólnie ostatnie wolne miesiące razem. Kostek proponuje Dom z Drewna i Szkła... I choć to miejsce wydaje się być czarujące, żadne z nich przecież nic o nim nie wie. Jednak ciężko jest oprzeć się namowom chłopaka.
Podróż bohaterów jest przeszyta pewnego rodzaju lękiem. Niektórzy z nich czują, że nie był to najlepszy wybór, ale niepokój przygasa kiedy w końcu docierają na miejsce. Nie będą tam, oczywiście, sami - Adam z chęcią przyjmuje gości. A na Fio robi szczególne wrażenie...
Od momentu przekroczenia progu Domu z Drewna i Szkła, zaczęłam myśleć intensywniej nad tym, co może się tam właściwie stać. Widziałam wiele czerwonych flag - spojrzenia Kostka rzucane od czasu do czasu, nieobecne albo przenikliwe, bezsenne noce, spostrzeżenia Hanny czy też dziwne historie opowiadane przez Adama. Coś tu nie grało, ale nie mogłam zrozumieć co.
Druga sprawa: jak w zaledwie 300 stronach zamknąć tak napompowaną sprzecznymi emocjami historię? Jak zamknąć na klucz opowieść o piątce ludzi w tak niewielkiej przestrzeni? Czy uda się powiedzieć to, co ma zostać powiedziane? Oj, uda się. I to jak.
Marta Bijan po mistrzowsku poradziła sobie z przestrzenią jaką dla siebie wyznaczyła. Wątki poruszone raz, zostały wyjaśnione, a bohaterowie rozwijali się tu ciągle. Wydarzenia w jakich brali udział miały przecież na nich wpływ, co zostało wyraźnie zaznaczone.
Do tego element tragizmu... Wierzcie mi, to co się tam stało, zostanie ze mną na zawsze. Ostatnie 40 stron książki to istny rollercoaster, kwestia kilku decydujących chwil. Oglądamy tę scenę jak na ekranie w kinie, zauważając to, co wcześniej wydawało się tak niejasne...
Kiedy ktoś z sercem pisze o świecie który tworzy, nie sposób uniknąć przywiązania do książki. Las który opisywała Fio, ten dom który nie był do końca bezpieczną przystanią i wreszcie ludzie, których oczami bohaterki oglądaliśmy - to było doświadczenie jedno na milion. Mogłam się utożsamić z każdym z nich, poczuć to co oni, opłakiwać to, do czego doszło. Żałować, że nikt tego nie powstrzymał.
Najlepsze 278 stron w moim życiu. 278 stron lęku, utraconej kontroli, niepokoju i nieprzespanych nocy. 278 stron by zawrócić.
I kilka stron po których nie ma już powrotu.
To będzie prawdopodobnie najlepsza książka jaką możecie przeczytać tego lata.
Teraz czuję, jak po tej podróży mam serce ukłute szkłem, a w płucach drzazgi.
Mimo moich nie fizycznych ran, dziękuję o g r o m n i e za możliwość współpracy nad tym tytułem Wydawnictu Young. Marcie również dziękuję i jestem najdumniejsza przez to, co udało ci się osiągnąć. I że jesteś tu gdzie jesteś i robisz to, co robisz.
- Dominika
Komentarze
Prześlij komentarz