Przejdź do głównej zawartości

"Słoneczny gon" - Post Mortem #1, recenzja


"To całkiem proste cię znaleźć, Val. Trzeba podążać za trupami, które zostawiasz"



 







Historia o której Wam dziś opowiem, narodziła się na Wattpadzie. 

Wiecie, jak sceptyczna jestem w związku z Wattpadem, zawsze uważałam że mały procent książek wywodzących się stamtąd zasługuje na papier. Albo są luki w fabule, albo bohaterowie czarno-biali, papierowi i nijacy... Cóż, "Słoneczego Gonu" to nie dotyczy. 

Przed wydaniem książki Mags, udało mi się przeczytać sporą część tej historii i już na tamtej platformie wydawała mi się praktycznie idealna, dlatego też wiedziałam od razu, że nie odpuszczę szansy współpracy nad pierwszym tomem Post Mortem. Bo po raz pierwszy od dawna pokochałam książkę od pierwszych słów.

Jak zwykle podrzucę Wam opis wydawcy, a potem poopowiadam trochę o tym co w tej powieści tak bardzo mnie zaskoczyło, co sprawiło że to tę pozycję wybrałam spośród wielu na Wattpaowej półce żeby przełamać się i zacząć coś tam w końcu czytać. Zostańcie do końca, bo jest o czym mówić...








"Val Tsumashi , księżniczka królestwa Ita, zmarła podczas swojego balu zaręczynowego. Planowane małżeństwo miało być kontraktem między dwoma królestwami. Zanim jednak jej dusza odeszła bezpowrotnie, Lumor – Bogini Słońca i Śmierci – zabrała ją do siebie.

Bogini przekazuje Val bolesną prawdę, że została zamordowana i proponuje jej układ. Lumor przywróci dziewczynę do życia, jeśli Val przyjmie jej błogosławieństwo. Dzięki niemu księżniczka stanie jest Nybrisem – nieśmiertelną wojowniczką z potężną magiczną mocą, którą od setek lat zsyłają na ziemię bogowie.

W zamian Val zobowiązuje się do zabicia swoich oprawców, których imiona pozna dopiero wtedy, gdy zgodzi się na układ. Wraz z umową Bogini rzuca na Val klątwę. Jeśli serce wojowniczki przeszyje magiczne ostrze, podczas kiedy ona będzie zakochana, to dziewczyna umrze.

Val wyrusza w pogoń za własnymi mordercami, nie wiedząc, że sama jest celem jeszcze mroczniejszych od siebie istot".

POWYŻSZY OPIS POCHODZI OD WYDAWCY. 









Zazwyczaj nie wiem od czego zacząć recenzję, ale tutaj należy chyba od końca. Bo tak też zaczyna się historia Val Tsumashi... 

Val, po zdradzie jakiej na niej dokonano, jest martwa. I kiedy wszyscy którym zależało na jej śmierci myślą, że pozbyli się problemu, ona wraca jako wojowniczka gotowa na zemstę... Ponieważ warunkiem jej nieśmiertelności i osiągnięcia pełni możliwej mocy jest zabicie swoich oprawców. 

Jeśli myślicie o tej bohaterce w kategoriach biednej, straconej i zapłakanej dziewczyny niedowierzającej w motywy które mogły kierować jej najbliższymi, bardzo się mylicie. Sama o sobie mówi, że jest potworem i nie cofnie się przed niczym żeby jej ojciec, kochanek, narzeczony i przyjaciel zapłacili za swoją zmowę krwią. 

Musi jednak się szkolić pod czujnym okiem wojownika Jassa i Ryo. 

To oni są jej przewodnikami, a tak przynajmniej się wydaje... Kiedy te postacie pojawiają się "na scenie", łatwo jest wysnuć wniosek, że Val wcale ich tak bardzo nie potrzebuje. Nie tak, jak oni jej. 

Droga po zemstę nie jest łatwa ani kolorowa - nie, kiedy trzeba zmagać się z niechcianymi uczuciami i przeszkodami. Val nie jest jednak kimś, kto w imię miłości porzuciłby swoją misję. Val pozwoli swojej miłości spłonąć jeśli kiedykolwiek ją do kogoś poczuje. Liczy się tylko to, by zabić zdrajców. 

Wiecie, co w tej książce naprawdę lubię? Że ten luźny wątek romantyczny który jest tu wpleciony przez Magdę pojawia się i znika, ale nigdy nie jest przewodni ani kluczowy. Zaspokaja pewne oczekiwania czytelnika, a kiedy wygasa, wcale go nie brakuje. Bo to nie jest książka, w której bohaterkę uratują piękne uczucia. W tym świecie uczucia są brzydkie i zdradliwe. 

Pojawiły się dwa skrajne przeciwieństwa - ironiczny, wygadany i cwany elf Jass (mój ulubieniec) i potulny, czuły i delikatny Finn. Po rozmowach z autorką i transmisjach live na tiktoku wiadomo, że powstali po to, by każdy się pocieszył... przez chwilę. No bo jeśli chodzi o Val... ona nie może się tak naprawdę zaangażować. Z powodu misji, przede wszystkim, i spełniającej się przepowiedni, która stawia jej życie na szali. Jest bowiem ktoś, kto obserwuje jej działania i próbuje ją sprowokować. Ktoś, o kim krążą legendy. 

Val nie wie zbyt dużo o tym, czym właściwie się stała i co będzie teraz, kiedy wszystko prawie dobiegło końca. Działa zawsze intuicyjnie, tak jak podpowiadają jej... głosy. Jest doskonała w tym, co robi, nawet trochę zbyt dobra jak na kogoś, kto uczył się tak krótko. 

A poza tym cechuje ją bezwzględność. Siła. Determinacja. 

Kiedy Val sądzi, że wie już komu ufać, czyhają na nią kolejne tajemnice i niebezpieczeństwa. Tych, których trzymamy najbliżej, najłatwiej jest pominąć kiedy myślimy o wrogach... A z każdym wrogiem Val osobiście się rozliczy. 

To, jak opisane są sceny walki zdecydowanie oddaje to, czym jest Val. Tnie, dźga i pozwala ofiarom się wykrwawiać. Nie cofa się przed brutalnymi zagraniami jeśli takimi trzeba się posłużyć. I nie klęka przed nikim. 

Niesamowite, jak rozbudowany jest ten świat i że ciągle czegoś nowego możemy się dowiadywać. Na początku fakty są dawkowane tak, żeby odpowiednio "wbić się" w tempo akcji - autorka opisuje proces w którym Val staje się Nybrisem i jasno stawia sprawę, jakie zadanie przed nią stoi. A potem wpadamy w wir kolejnych opowieści - historii o magii, o całym tym Błogosławieństwie, o przyszłości i przeszłości, o sprawach, które bezpośrednio tyczą się naszej głównej bohaterki i tych, które wydają się nic nie znaczyć. Dowiadujemy się więcej o tym, kim są ludzie z którymi musi mieszkać i co wiąże się z tym układem. Dużo tego, to na pewno... ale jak na 540 stron całkiem zwięźle. 

Wszyscy są tu tak barwni, tak charakterni... A już na pewno nasze kluczowe postacie. 

Nie brakuje im cech, z które można ich pokochać lub znienawidzić. Łatwo jest obdarzyć ich uczuciami i wciągnąć się w książkę kiedy pojawiają się w niej ludzie, którzy unoszą tak rozbudowaną opowieść, dodając jej uroku. Emocji. 

A odnosząc się do zarzutów, że ktokolwiek jest tu romantyzowany...

Mam wrażenie, że takie opinie nie opierają się na fabule, tylko na czystych gdybaniach. Każdy w tej książce kto postępuje niemoralnie, nie jest opisywany jako bohater czy wzór do naśladowania, a wręcz przeciwnie, przecież sama Val jest okrutna i nie próbuje tego tuszować. A kara i tak spotka tego, kto na nią zasłużył. Chciałam to zaznaczyć. 

Sądzę, że "Słoneczny gon" jest taką książką, którą warto przeczytać więcej niż raz. Sporo jest faktów, z którymi czytelnik musi się zmierzyć, a nabierają nowego znaczenia kiedy już konfrontujemy się z zakończeniem. 

Narracja została poprowadzona tak, że nie było wiele czasu na domysły. Natłok myśli pojawia się po przerzuceniu ostatniej kartki - jak mogłam się nie domyślić? Jak mogłam nie wiedzieć? Czemu ktoś zachował się tak, a nie inaczej? Co będzie teraz? 

Przez rozdziały się płynęło od pewnego momentu. Wiele scen zapadło mi w pamięć, a przy tak obszernych książkach zazwyczaj przyswajam absolutne minimum, bo choć czytam fantastykę, to tutaj poziom jest już naprawdę konkretny. Czasami musiałam ochłonąć. Odłożyć tę powieść na bok. Czasami musiałam zawrócić żeby przekonać się, że niczego nie pominęłam. 

Przydałoby mi się tu coś w stylu słowniczka, bo osobiście średnio radzę sobie jeszcze z różnymi terminami. Wiem natomiast, że drugi tom rozwiąże pewne sprawy i może bardziej zapadnie mi to wszystko w pamięć. 

Zaznaczę również, że nie jestem jedną z tych osób które rzucą tą książką o ścianę z powodu zakończenia. Było tylko jedno rozwiązanie tej historii z którym mogłabym się nie zgodzić, ale ostatecznie się nie wydarzyło, jestem więc usatysfakcjonowana. Jest sprawiedliwie, krwawo, niejednoznacznie. I przede wszystkim obiecująco. 

Nadzieje na kontynuacje są wielkie. Wierzę, że Mags im sprosta. 

Mega jestem dumna z tego, że ta książka jest jaka jest i że mogę trzymać ją fizycznie w dłoniach. Mega jestem dumna z Magdy. 

I z dumą oraz czystym sercem polecam Wam zapoznanie się ze "Słonecznym gonem" jeśli macie taką okazję. Przygotujcie się na... na wszystko. 


Dziękuję za możliwość współpracy nad tytułem Wydawnictwu Nowe Strony! 











- Dominika 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wydawnictwo Insignis z nowymi premierami i pod nową nazwą? - co szykuje imprint, premiery i zapowiedzi

 

"Duma i uprzedzenie" - czyli klasyka gatunku

  "Człowiek w dramatycznej sytuacji nie zważa na etykietę przestrzeganą przez innych". Jane Austen to królowa romansu. Stworzyła klasyk, który po dziś dzień jest swego rodzaju wyznacznikiem dla wielu innych pisarzy i twórców historii miłosnych. A, jak wiadomo, z klasyką nie sposób się sprzeczać.  Nie obawiałam się w zasadzie niczego, a już na pewno nie tego, że autorka mnie zawiedzie. W tej sprawie się nie pomyliłam; historia Elizabeth była mi bliższa, niż z początku się spodziewałam że będzie. I do tej pory mocno nią żyję. Miłosne rozterki, rodzinne konflikty i kłamstwa... wszystko to za sprawą tytułowej dumy i uprzedzeń.  Jak daleko zaprowadzą one bohaterów? "Na początku zeszłego stulecia niezbyt zamożny ojciec pięciu córek nader często musiał zadawać sobie pytanie: kiedyż to w sąsiedztwie pojawi się jakiś odpowiedni kawaler? A kiedy już się pojawił, następowały dalsze perypetie, które Jane Austen z upodobaniem opisywała. "Duma i uprzedzenie" uważana jest za ...

"Yellowface" - rynek wydawniczy okiem autorki trylogii "Wojen makowych"

  "Taki już los człowieka, który opowiada historie. Stajemy się niekiedy ogniskami, w których skupia się makabra".