451° Fahrenheita - temperatura, w której papier książkowy zajmuje się ogniem... Wybaczcie mi, proszę, jeśli dziś się nieco pogubię w tej recenzji, ale nadal jestem w szoku. Wciąż żyję tą książką i bardzo zależy mi, żebyście i Wy zasmakowali choć odrobiny tego, co to dzieło serwuje... Nie będę kłamać - od razu wiedziałam, że to będzie przełom w moim życiu. Wiedziałam że ta książka będzie genialna już kiedy przeczytałam opis. I, dzięki Bogu, nie myliłam się. Ostatnio trafiam na same "perły" i to coś naprawdę dobrego - fajnie jest mieć co wspominać i za czym tęsknić. Myślę jednak, że ta lektura jest ponad tym. Oczywiście będę o niej pamiętać. I dobrze ją wspominać. Tęsknić za nią i dobrze o niej mówić. Ale to jedno z tych literackich wyjątków, po które sięgnę jeszcze nie jeden raz. Bo to, czego tu zaznałam, właśnie w tej jednej, krótkiej powieści, nie tylko otworzyło mi oczy, ale sprawiło, że mój świat na chwilę stanął w miejscu. Zadałam sobie py...